Lonnie Holley – Tonky
Kazania, wiersze, protesty. Jedni krążek nazwać mogą audiobookiem tomiku poezji, inni radykalną kompilacją protest songów, jeszcze inni pełnowymiarowym artystycznym manifestem. Nikt z powyższych się nie pomyli, Artykuł Lonnie Holley – Tonky pochodzi z serwisu Nowamuzyka.pl.

Kazania, wiersze, protesty.
Jedni krążek nazwać mogą audiobookiem tomiku poezji, inni radykalną kompilacją protest songów, jeszcze inni pełnowymiarowym artystycznym manifestem. Nikt z powyższych się nie pomyli, ponieważ „Tonky” zdaje się być syntezą kilku form wyrazu, opartą mocno o treść górującą nad oprawą muzyczną. Co wszak nie wyklucza faktu, że z punktu widzenia kompozycyjnego materiał prezentuje się niezwykle ciekawym.
Lonnie Holley urodzony w roku 50 zeszłego wieku to z pewnością artysta unikatowy, a jego sztuka zarówno wizualna jak i dźwiękowa, zawsze mniej lub bardziej oparta była o ból, czego najlepszym świadectwem niech będzie fakt, iż artystyczne poczynania rozpoczął od wyrzeźbienia nagrobków dla przedwcześnie zmarłych córeczek swojej siostry. Tak też wkroczył w życie oparte mocno o sztuki wizualne, obierając częstokroć za narzędzia pracy znalezione przez siebie przedmioty. Muzyka przyszła później bo w roku 2006 i od początku oparta była o improwizacje słowne, wsparte klawiszowymi instrumentalami.
Tegoroczny album wyprodukowany przez Jacknife Lee to bardzo bolesna próba rozliczenia się z pełnym cierpienia i gniewu życiorysem artysty. Powolnie prowadzoną narrację wzbogacają doskonali artyści jak choćby Open Mike Eagle, Billy Woods czy Saul Williams. Kto zapoznany jest z twórczością choćby tych wymienionych, z pewnością zna ich wartość artystyczną wynikającą z niebanalnego posługiwania się słowem.
I właśnie umiejętność prowadzenia abstrakcyjnej narracji przez gości uzupełnia surowe przesłanie głównego artysty. Rapowanie, przeplatające się z minimalizmem syntezatorów, doskonale wpływa na całą warstwę opowieści, w które Holley nas zagłębia. A dodając do tych ponurych historii elementy rdzennej muzyki, możemy wręcz namacalnie utożsamiać się z treścią.
Chyba najcelniejszym uzupełnieniem, niejako podsumowującym dzieło, będzie tytuł kompozycji „That’s not art, that’s not music”. Bo artyście rozchodzi się o coś znacznie głębszego, a w każdym drgnięciu jego wiekowego głosu wyczuć można desperacką potrzebę wysłuchania tego, co ma do powiedzenia.
Jagjaguwar 2025
Profil na Facebooku »
Profil na BandCamp »
Artykuł Lonnie Holley – Tonky pochodzi z serwisu Nowamuzyka.pl.