Amine Laje – Datscha
Stylowy trip-hop w kulinarnej otoczce. Wszyscy znamy Romaina Ponceta jako producenta klubowych killerów, działającego pod pseudonimem Traumer. Zaczynał na paryskiej scenie tanecznej pod koniec pierwszej dekady Artykuł Amine Laje – Datscha pochodzi z serwisu Nowamuzyka.pl.

Stylowy trip-hop w kulinarnej otoczce.
Wszyscy znamy Romaina Ponceta jako producenta klubowych killerów, działającego pod pseudonimem Traumer. Zaczynał na paryskiej scenie tanecznej pod koniec pierwszej dekady XXI wieku, początkowo serwując mocno techno, a z czasem melodyjny tech-house w minimalowej wersji. Do dziś dorobił się czterech albumów oraz niezliczonej ilości EP-ek, które opublikował zarówno nakładem własnej tłoczni Gettraum, jak i takich wytwórni, jak Berg Audio, Herzblut czy Rekids.
Kiedy pięć lat temu wybuchła pandemia, Poncet wyjechał wraz z przyjaciółmi z Paryża na wieś. Tam jeden z jego znajomych otworzył restaurację. I poprosił producenta o przygotowanie muzycznej oprawy na inaugurację jej działalności. Ten, zamiast ułożyć playlistę na Spotify, postanowił stworzyć własną muzykę. I tak w ciągu dwu i pół miesiąca powstało 60 nagrań, które odsłaniały inne oblicze popularnego artysty. Teraz dostajemy 11 z tych utworów na płycie, której tytułem paryżanin składa ukłon wspomnianej restauracji.
„Datscha” to stylowy hołd dla klasycznego trip-hopu z połowy lat 90. Wszystkie kompozycje na płycie oparte są na masywnych breakach, uzupełnionych dubowym basem („Live Me Now”). Na podkłady te Poncet nakłada dźwięki rodem z relaksującego jazzu i fusion. To choćby ciepła partia trąbki („Petit Cat”), dyskretne tony gitary („Little Bird Wants To Fly”), radosny Rhodes („Further Happiness”), ale też sample hip-hopowych nawijek („Love 4 AM”) lub soulowych zaśpiewów („Roucous”).
Niemal wszystkie nagrania przycięte są do krótkiego formatu (czyżby dla radia?), co nieco przeszkadza w ich odbiorze. Całe szczęście jest tu kilka utworów, które mają głębszy oddech. To przede wszystkim tribalowy „Southern South”, w którym francuski producent finezyjnie splata plemienne conga z jazzowymi tonami kubańskiej trąbki i dźwiękami latynoskiej gitary o akustycznym tonie. Wszystko to zatopione jest w łagodnej elektronice i uzupełnione radosnymi głosami. Podobnie wypada „60th”, wprowadzając na płytę eteryczną wokalizę w stylu Urszuli Dudziak.
Wszystkie nagrania z „Datscha” brzmią tak, jak trzeba: porządnie bujają połamanym podkładem rytmicznym i wprowadzają w dobry nastrój łagodną melodyką i ciepłym brzmieniem. Można sobie więc wyobrazić, że otwarcie restauracji przyjaciela Romaina Ponceta wypadło udanie. Teraz my możemy się cieszyć tą muzyką w podobny sposób – choćby podczas domowej kolacji dla znajomych. Tak naprawdę muzyka ta sprawdzi się jednak i bez kulinarnego kontekstu. Francuski twórca zaserwował nam nią bowiem udany powrót do lat 90. – arkadyjskiej epoki nowej elektroniki.
Rotary Phono Lab 2025
www.facebook.com/rotaryphonolab
Artykuł Amine Laje – Datscha pochodzi z serwisu Nowamuzyka.pl.