LubiÄ wracaÄ tam, gdzie byĹem juĹź / Sanatorium pod klepsydrÄ
wedĹug braci Quay
Wreszcie, po blisko dwĂłch dekadach prac i kilkunastu latach zbierania inspiracji, moĹźemy zmierzyÄ siÄ z najnowszÄ
prĂłbÄ
adaptacji prozy Brunona Schulza. Bracia bliĹşniacy Stephen i Timothy Quay, znani miĹoĹnicy Ĺrodkowoeuropejskiej sztuki i literatury, w koprodukcji z polskimi instytucjami przygotowali najnowszÄ
interpretacjÄ "Sanatorium pod KlepsydrÄ
". To z jednej strony interesujÄ
ce formalnie
Wreszcie, po blisko dwĂłch dekadach prac i kilkunastu latach zbierania inspiracji, moĹźemy zmierzyÄ siÄ z najnowszÄ
prĂłbÄ
adaptacji prozy Brunona Schulza. Bracia bliĹşniacy Stephen i Timothy Quay, znani miĹoĹnicy Ĺrodkowoeuropejskiej sztuki i literatury, w koprodukcji z polskimi instytucjami przygotowali najnowszÄ
interpretacjÄ "Sanatorium pod KlepsydrÄ
". To z jednej strony interesujÄ
ce formalnie odczytanie klimatu, motywĂłw i filozofii pisarza, z drugiej jednak â przeglÄ
d dotychczasowych prac QuayĂłw utrzymany w stylu, do ktĂłrego przyzwyczaili nas przez lata. Filmowcy za Schulza z jakiegoĹ powodu biorÄ
siÄ dosyÄ rzadko, choÄ nie do koĹca wiem, z czego to wynika. Nad WisĹÄ
doczekaliĹmy siÄ co prawda ekranizacji-arcydzieĹa â "Sanatorium pod KlepsydrÄ
"Â Wojciecha Jerzego Hasa â z wybitnymi zdjÄciami Witolda SobociĹskiego, oddajÄ
cymi surrealny charakter twĂłrczoĹci autora z Drohobycza. Schulzowskie wÄ
tki pojawiaĹy siÄ teĹź m.in. w filmografii Janusza Majewskiego, Lecha Majewskiego czy Adama Sikory. Za granicÄ
o inspiracjach pisarzem wspominaĹ choÄby Kanadyjczyk Guy Maddin ("Moje Winnipeg"), ale to wĹaĹnie bracia Quay sÄ
mu najbardziej wierni i najczÄĹciej z Schulzem kojarzeni. Od czasu "Ulicy Krokodyli", sĹynnej lalkowej animacji na podstawie tytuĹowego opowiadania, peĹniÄ
funkcjÄ nieoficjalnych ambasadorĂłw polskiej literatury w anglosaskim kinie â czerpiÄ
z niej zarĂłwno treĹÄ, jak i inspiracje formalne. "Sanatorium pod klepsydrÄ
wedĹug braci Quay" to posklejany z róşnych technik i motywĂłw portal do innej rzeczywistoĹci. Oniryczna proza Schulza miesza siÄ tu z eksperymentalnÄ
animacjÄ
, teatrem lalek i sporÄ
dawkÄ
filmowego ekspresjonizmu â akademicko przyglÄ
dano siÄ wszak pisarzowi pod kÄ
tem podobieĹstwa jego stylu do poetyki montaĹźowych arcydzieĹ kina niemieckiego i radzieckiego. OpowieĹÄ o wycieczce mĹodego mÄĹźczyzny, JĂłzefa, w celu odwiedzenia schorowanego ojca w karpackim sanatorium, tak jak w ksiÄ
Ĺźkowym pierwowzorze, jak i innych ekranizacjach, sĹuĹźy gĹĂłwnie za metaforÄ podróşy mentalnej. Quayowie skupili siÄ na wybranych postaciach: JĂłzefie, Ojcu, dr Gotardzie i Adeli, Ĺźeby ich oczami bĹÄ
dziÄ po liminalnych przestrzeniach, nÄkanych przez audialne i wizualne widma przeszĹoĹci. Tym samym ograniczyli nieco wÄ
tki z pierwowzoru â nie wiem, co na to literaturoznawcy â moim zdaniem na korzyĹÄ filmu. WielowymiarowoĹÄ odczytania pierwowzoru umoĹźliwiĹ tu sam sposĂłb realizacji. Dorobek Schulza, tak literacki, jak i plastyczny, aĹź woĹaĹ o podobne podejĹcie â interdyscyplinarne, otwarte, bliskie asamblaĹźowi. Quayowie, jak na offowych artystĂłw przystaĹo, to wytrawni zbieracze, od dekad kolekcjonujÄ
cy wĹasne archiwum najróşniejszych przedmiotĂłw upolowanych na pchlich targach czy bazarach. Gdy pracuje siÄ na zerowych budĹźetach, chaĹupnictwo i partyzantka stanowiÄ
najlepszÄ
metodÄ twĂłrczÄ
. W przypadku najnowszego projektu groszem sypnÄĹy polskie instytucje, a poza sekwencjami animowanymi w filmie pojawiajÄ
siÄ takĹźe sceny aktorskie (wystÄ
pili m.in. Tadeusz Janiszewski, Andrzej KĹak, Wioletta KopaĹska). Nieco na siĹÄ moĹźna ten podziaĹ â na rzeczywiste i animowane â odnieĹÄ do fabuĹy, meandrujÄ
cej miÄdzy snem a jawÄ
, ale trudno doszukaÄ siÄ w tym jakiejĹ gĹÄbszej myĹli, poza odkurzeniem sprawdzonych formuĹ. Bez sensu siÄ obraĹźaÄ na autorĂłw, Ĺźe majÄ
wĹasny styl, ktĂłremu sÄ
wierni od dekad i ktĂłry nieustannie wzbogacajÄ
o nowe skarby znalezione na aukcjach czy nowinki operatorsko-montaĹźowe. Ale "Sanatorium pod KlepsydrÄ
âŚ" oglÄ
da siÄ trochÄ niczym skĹadankÄ Bracia Quay: the best of, z wiÄkszym budĹźetem i osiÄ
interpretacyjnÄ
zbudowanÄ
wokóŠSchulzowskiego imaginarium. AmerykaĹsko-brytyjscy artyĹci nie porwali siÄ na wiÄkszy dystans wzglÄdem oryginaĹu czy uwspĂłĹczeĹnionÄ
interpretacjÄ. To adaptacja, ktĂłrÄ
na przygotowaniach do matury mogĹaby pokazaÄ ta mĹoda, pozytywnie zakrÄcona polonistka (i wyszĹoby to na korzyĹÄ dla uczniĂłw). Quayowie dali siÄ porwaÄ tej literaturze, jednoczeĹnie pozostajÄ
c jej najbliĹźej jak to tylko moĹźliwe. Taki, dosyÄ konserwatywny, ale konsekwentny stosunek warto doceniÄ, aczkolwiek przy okazji teĹź liczyÄ na jakieĹ nowe i bardziej ĹwieĹźe podejĹcia do Schulza.