Steve Carell wskazał swój ulubiony odcinek „The Office”. Jeden żart kosztował w nim 60 tys. dolarów

Jaki jest najlepszy odcinek The Office? Steve Carell nie ma wątpliwości! Jego ulubionym epizodem serialu jest Benihana Christmas, który zapisał się w historii produkcji z kilku powodów. Ale dla głównego gwiazdora Biura liczy się przede wszystkim to, jak daleko Michael Scott zabrnął w nim w swojej niezręczności. Benihana Christmas to drugi świąteczny odcinek The Office […]

Mar 23, 2025 - 12:52
 0
Steve Carell wskazał swój ulubiony odcinek „The Office”. Jeden żart kosztował w nim 60 tys. dolarów

Jaki jest najlepszy odcinek The Office? Steve Carell nie ma wątpliwości! Jego ulubionym epizodem serialu jest Benihana Christmas, który zapisał się w historii produkcji z kilku powodów. Ale dla głównego gwiazdora Biura liczy się przede wszystkim to, jak daleko Michael Scott zabrnął w nim w swojej niezręczności.

Benihana Christmas to drugi świąteczny odcinek The Office w historii serialu. Pojawił się w połowie 3. sezonu – w 2006 roku, tuż po tym, gdy produkcja po raz pierwszy otrzymała Emmy w kategorii „Najlepszy serial komediowy”, a sam Steve Carell zdobył Złoty Glob dla najlepszego aktora w telewizyjnej serii komediowej. Odcinek trafił na antenę w momencie, gdy The Office wreszcie znalazło się na fali wznoszącej, przypieczętowując czołową pozycję produkcji wśród innych sit-comów.

Przypomnijmy, że Benihana Christmas to odcinek, w którym Michael – zdruzgotany porzuceniem przez Carol, którą zamierzał zabrać na święta na Bahama –  postanawia zaprosić Jima, Andy’ego i Dwighta na „męski wypad” do restauracji Benihana w godzinach pracy. Michaelowi i Andy’emu udaje się poderwać kelnerki, które zapraszają na imprezę świąteczną w biurze. Ostatecznie do firmy przybywają z innymi dziewczynami niż te, które ich obsługiwały, a Michael – nie potrafiąc rozróżnić nowopoznanych kobiet – oznacza markerem swoją „randkę”.

To właśnie ten moment – nie do pomyślenia we współczesnej telewizji – sprawił, że Steve Carrel zakochał się w Benihana Christmas. W jednym z wywiadów dla Screen Actors Guild Foundation przyznał, że najlepiej z całego serialu zapamiętał właśnie tę „najbardziej obleśną rzecz”, którą zrobił wtedy Michael.

Okropne, przekraczające granice obyczajów żarty, to znak rozpoznawczy The Office. Benihana Christmas wyróżniał się jednak na tle pozostałych odcinków – nie tylko tym, jak bardzo scenarzyści pojechali tu po bandzie.

Po pierwsze, reżyserem odcinka był Harold Ramis – legendarny twórca komediowy, odpowiedzialny m.in. za Pogromców duchów i Dzień świstaka. Po drugie, był to pierwszy godzinny odcinek w historii serii, dzięki czemu Michael mógł tu jeszcze bardziej „rozwinąć skrzydła”. Po trzecie, stanowił on punkt zwrotny w życiu głównego bohatera. Manager oddziału Dunder Mifflin w Scranton ostatecznie decyduje się zabrać na Bahama swoją szefową Jan, co kończy się wieloletnią, toksyczną relacją, która z czasem ukazała widzom zupełnie nowe oblicze Michaela.

Co więcej, odcinek zapisał się w historii również ze względu na… wyjątkowo kosztowny żart. W jednym z ostatnich odcinków podcastu Office Ladies, prowadzonego przez Jennę Fischer (Pam) i Angelę Kinsey (Angela), była scenarzystka serialu Jen Celotta zdradziła, że czterosekundowa scena, w której Michael nuci fragment utworu Two Tickets to Paradise Eddiego Money’ego, próbując przekonać Carol do wyjazdu na Jamajkę, kosztowała stację NBC 60 tysięcy dolarów (!).

Piosenka nie została wcześniej sprawdzona pod względem praw autorskich, za sprawą czego Columbia Records zarobiła fortunę na kilku sekundach śpiewu Carella. Nie był to jedyny problem z muzyką w tym odcinku. Scena karaoke, w której pracownicy biura śpiewają Your Body Is a Wonderland Johna Mayera mogła spowodować podobny problem. Na szczęście autor utworu okazał się przyjacielem B.J. Novaka, który zgodził się na wykorzystanie swojego hitu w zamian za… spersonalizowaną statuetkę Dundie dla „Najwyższego Gościa od Muzyki”.

Drugi świąteczny odcinek The Office był jednym z kamieni milowych w historii sit-comu i do dziś jako swój ulubiony wskazuje go nie tylko Steve Carell, ale też wielu fanów serialu.