4 Ever and Ever / Na zawsze

"Na zawsze" dopiero co pojawiło się na Netfliksie, a już ogłoszono, że serial dostanie kolejny sezon. Kto śledzi poczynania platform streamingowych, ten wie, że to wcale nie tak oczywiste. Wiele nowych produkcji nie otrzymuje takiej szansy.  Serial powstał jako luźna interpretacja książki Judy Blume o tym samym tytule. Choć w Polsce trudno o miłośników tej autorki, za oceanem jej powieści miały

May 15, 2025 - 16:04
 0
4 Ever and Ever / Na zawsze
"Na zawsze" dopiero co pojawiło się na Netfliksie, a już ogłoszono, że serial dostanie kolejny sezon. Kto śledzi poczynania platform streamingowych, ten wie, że to wcale nie tak oczywiste. Wiele nowych produkcji nie otrzymuje takiej szansy.  Serial powstał jako luźna interpretacja książki Judy Blume o tym samym tytule. Choć w Polsce trudno o miłośników tej autorki, za oceanem jej powieści miały duży wpływ na pokolenia nastolatków. "Na zawsze" poruszało temat pierwszych miłości i pierwszych inicjacji seksualnych, co sprawiło, że od 50 lat książka wciąż jest banowana w szkołach w Stanach Zjednoczonych. Ekranizacja stworzona przez Marę Brock Akil, showrunnerkę "Przyjaciółek" i "Zasad gry", jest jedynie inspirowana książką z lat siedemdziesiątych. Za aprobatą J. Blume, pierwowzór przekształcono we współczesną historię typu "coming of age" o parze nastolatków z Los Angeles. Chociaż w liczącym osiem odcinków serialu seks nadal jest ważnym motywem, twórcy sięgnęli również po wątki presji społecznej, wymagań związanych z dorastaniem, trudnościami związanymi z ADHD i rasizmem. Głównymi bohaterami "Na zawsze" są Keisha, grana przez Lovie Simone, i Justin – w tej roli Michael Cooper Jr., którzy po latach spotykają się na imprezie sylwestrowej i odnawiają znajomość. Życia ich obojga są skomplikowane: Keisha musiała zmienić szkołę ze względu na kompromitujące nagranie byłego chłopaka, a Justin zmaga się z trudnościami w nauce i presją ze strony rodziców. Sposób przedstawienia relacji między głównymi bohaterami – ale również między nimi a ich przyjaciółmi, rodzicami i bliskimi – jest niewątpliwie mocną stroną serialu. Między Simone a Cooperem Jr. czuć porozumienie i chemię. Łatwo nam uwierzyć w to, że ta dwójka ma się ku sobie. Wyjątkowo spodobały mi się między nimi małe niezręczności, momenty ciszy, podczas których żadne nie wie, co powiedzieć, lub gdy mówią coś niezręcznego – na przykład zaczynają rozmawiać o "Naruto". Mimo że główną osią historii jest miłość nastolatków, twórcy pozwalają nam również zrozumieć, kim są bohaterowie poza sferą randek. Rodziny zarówno Justina, jak i Keishy nie są kliszą z serialów dla nastolatek: nie pojawiają się w kadrze tylko po to, żeby wlepić szlaban. Wręcz przeciwnie, wywierają wpływ na bohaterów, mają własne poglądy i potrzeby, co dodaje historii autentyczności. Minusem serialu była dla mnie niekończąca się fabularna sinusoida – będą ze sobą czy nie będą, czyli klasyczne "will they, won’t they". Oczywiście, bawienie się z oczekiwaniami kibicującego bohaterom widza to nic dziwnego. Zwłaszcza w przypadku relacji, której nie sprzyjają życiowe okoliczności bohaterów. Podobny motyw mogliśmy śledzić na przykład w "Normalnych ludziach" z Daisy Edgar-Jones i Paulem Mescalem w rolach głównych. Niestety, o ile w irlandzkim serialu sprzed kilku lat to napięcie rozgrywane było na przestrzeni lat i w różnych sytuacjach, w "Na zawsze" mamy do czynienia głównie z… blokowaniem się nawzajem na mediach społecznościowych, żeby za chwilę znowu się odblokować. No i znowu, wszystko przez te cholerne telefony… Z opresji nużących wątków na szczęście ratuje ścieżka dźwiękowa, która nie dość że wpisuje się w klimat historii z LA, to jeszcze wpada w ucho. Jest hiphopowo i elektronicznie, ale pojawia się też świetnie pasujące do intymnych momentów R&B. Oprócz oryginalnego soundtracku Gary'ego Gunna ("Tysiąc i jeden") w serialu możemy usłyszeć m.in. Janelle Monae, Daft Punk, Childish Gambino, Tylera The Creatora… Trudno byłoby ich wszystkich wymienić w jednym akapicie. W porównaniu z podobnymi produkcjami dla nastoletnich widzów "Na zawsze" nie wypada źle. Bohaterowie zmagają się z konkretnymi problemami, ich życie nie jest usłane różami, a problemy nie rozwiązują się magicznie, ot, tak. Podoba mi się, jak zostały przedstawione sceny seksu i ogólnej intymności. Dużo jest wokół nich niezręczności, ale też komunikacji, za co pewnie podziękowania należy słać do pani Blume. Oczywiście, nie jest to poziom seks-pozytywności rodem z "Sex Education", ale przecież nie każdy serial musi mieć swojego Otisa. Nie dziwi, jak dużą popularnością serial cieszy się w Stanach Zjednoczonych. W końcu jednym z najważniejszych wątków "Na zawsze", który łatwo w Polsce pominąć, jest kwestia rasizmu, a może raczej kwestia koloru skóry. Nie zawsze jest on w serialu powodem problemów (choć i tak się zdarza), bywa również podstawą identyfikacji. Dla polskich widzów może nie mieć znaczenia, jakiego koloru skóry są bohaterowie, ale głosy zza oceanu mówią jasno – brakuje tak pozytywnych produkcji o czarnych nastolatkach, o ich miłościach i dojrzewaniu.