Lady M. / Utrata rĂłwnowagi
Maja (Nel Kaczmarek) daje z siebie wszystko na castingach i zajÄciach w szkole aktorskiej. Maja naprawdÄ ciÄĹźko pracuje. Ale po kolejnej straconej szansie na rolÄ dziewczyna ma po prostu doĹÄ. ZbliĹźajÄ
ce siÄ wielkimi krokami zakoĹczenie studiĂłw ma u niej zwiastowaÄ rĂłwnie wielkÄ
ĹźyciowÄ
zmianÄ: Ĺźegnaj, kochane aktorstwo, witaj, marketing i zarzÄ
dzanie. UdziaĹ w spektaklu dyplomowym to juĹź pro
Maja (Nel Kaczmarek) daje z siebie wszystko na castingach i zajÄciach w szkole aktorskiej. Maja naprawdÄ ciÄĹźko pracuje. Ale po kolejnej straconej szansie na rolÄ dziewczyna ma po prostu doĹÄ. ZbliĹźajÄ
ce siÄ wielkimi krokami zakoĹczenie studiĂłw ma u niej zwiastowaÄ rĂłwnie wielkÄ
ĹźyciowÄ
zmianÄ: Ĺźegnaj, kochane aktorstwo, witaj, marketing i zarzÄ
dzanie. UdziaĹ w spektaklu dyplomowym to juĹź pro forma, ale co, jeĹli pojawi siÄ nowy wykĹadowca, ktĂłry zechce uwierzyÄ w umiejÄtnoĹci Mai i natchnÄ
Ä jÄ
do ponownego dziaĹania? PeĹen pasji i charyzmy reĹźyser Jacek (Tomasz Schuchardt) wchodzi w tym momencie na scenÄ. A wraz z nim caĹy wachlarz dyskusyjnych metod artystyczno-pedagogicznych, ktĂłre w zaĹoĹźeniu majÄ
wydobyÄ ze studentĂłw i studentek to, co w nich najlepsze. To, co w nich GĹÄBOKO skryte. "Utrata rĂłwnowagi" rozpoczyna siÄ od bardzo mocnego cytatu, ktĂłry ustawia wĹaĹciwie caĹÄ
projekcjÄ filmu. "Ja Was muszÄ zgwaĹciÄ, Ĺźeby Was Ĺźycie nie zgwaĹciĹo" â takimi oto sĹowami miaĹ w zwyczaju "hartowaÄ" swoich podopiecznych, mĹodych adeptĂłw studiĂłw aktorskich, Tadeusz Ĺomnicki ("Potop", "Pan WoĹodyjowski", "CzĹowiek z Marmuru"). Bo przecieĹź w imiÄ tej "wiÄkszej i prawdziwej sztuki" (cokolwiek to naprawdÄ miaĹoby znaczyÄ) zwykĹo siÄ od dawien dawna wymagaÄ najwiÄkszych poĹwiÄceĹ i zbezczeszczenia suwerennoĹci wĹasnych granic (tych cielesnych i psychicznych). Debiut reĹźyserski arcyzdolnego Korka Bojanowskiego uderza w sam Ĺrodek tej sankcjonujÄ
cej przemoc, "twĂłrczej mitologii" o tym, Ĺźe "jak nie boli, to znaczy, Ĺźe coĹ jest po prostu nie tak". W filmie Bojanowskiego nie ma rzeczy zbÄdnych. Z wielkim poszanowaniem dla kaĹźdego detalu, reĹźyser i jego ekipa stawiajÄ
na nogi opowieĹÄ, ktĂłrÄ
cechuje niesamowita wiarygodnoĹÄ. PoczÄ
wszy od rewelacyjnego castingu na grupÄ studenckÄ
, dialogi, aĹź po róşne przestrzenie (mieszkaĹ, sal Äwiczeniowych, teatrĂłw czy knajp), w ktĂłrych ĹcierajÄ
siÄ boleĹnie racje naszych dramatis personae. Bohaterowie i sytuacje nie rodzÄ
siÄ w próşni; wszystko w tej pachnÄ
cej thrillerem psychologicznym ukĹadance czemuĹ sĹuĹźy. Z "Utraty rĂłwnowagi" nie zabierzemy ze sobÄ
wyĹÄ
cznie mistrzowskich potyczek miÄdzy MajÄ
a Jackiem, ale teĹź inne postacie. W mojej ocenie na szczegĂłlnÄ
uwagÄ zasĹugujÄ
rĂłwnieĹź Anka (Angelika SmyrgaĹa) i Kuba (MikoĹaj Matczak). KaĹźde z nich wchodzi do tej opowieĹci z pewnym bagaĹźem doĹwiadczeĹ, ktĂłrych nasz wykĹadowca-manipulator nie bÄdzie baĹ siÄ wykorzystaÄ w swojej "artystycznej krucjacie". DramatycznÄ
stawkÄ podbija tutaj wybĂłr sztuki teatralnej, ktĂłrej wystawienie ma zwieĹczyÄ lata studenckiej harĂłwki. Jak sĹusznie mawiaĹ Andrzej Wajda: "Zmagamy siÄ z Szekspirem od czasĂłw Szekspira". W "Makbecie" zbrodnia rodzi zbrodniÄ, a w kaĹźdym czĹowieku drzemie potencjaĹ do tego, aby staÄ siÄ potworem i/lub szaleĹcem. Bojanowski czuje Szekspira i nie boi siÄ wejĹÄ w oryginalny dialog z literackim gigantem. Legenda zaĹlepionego wĹadczÄ
ambicjÄ
szkockiego wojownika i (samozwaĹczego) krĂłla nie istnieje w peĹni bez demonicznej Lady Makbet. O tÄ rolÄ â oraz w ogĂłle o ksztaĹt dyplomowego spektaklu â rozegra siÄ w tym towarzystwie niejedna bitwa, a wszystkie chwyty bÄdÄ
dozwolone. Â Obok "Powiatowej Lady Makbet" wspomnianego juĹź Wajdy i "Lady M." Williama Oldroyda â dzieĹ mocno inspirowanych pierwowzorem angielskiego demiurga, ale bÄdÄ
cych de facto ekranizacjÄ
opowiadania NikoĹaja Leskowa z 1864 roku â to jeden z tych filmĂłw, ktĂłre znaczÄ
co wzmacniajÄ
perspektywÄ i w ogĂłle pozycjÄ tej kobiecej bohaterki. Nasza polska "Lady M(aja)" â niejednokrotnie zraniona i poniĹźona przez reĹźysera Jacka â daje siÄ zmanipulowaÄ, ale teĹź sama ze swadÄ
manipuluje, aby ostatecznie osiÄ
gnÄ
Ä swĂłj cel. Co jednak najistotniejsze: ofiara, ktĂłra staje siÄ katem, nie przestaje byÄ ofiarÄ
. O tych zĹoĹźonych â czasem wykrzyczanych i bezpoĹrednich, a niekiedy perwersyjnie subtelnych â mechanizmach "administrowania" cudzym umysĹem, kompasem moralnym czy pragnieniem opowiada nam reĹźyser "Utraty rĂłwnowagi". Bez demagogii, zbÄdnych ozdobnikĂłw, ale za to z duĹźÄ
liczbÄ
drapieĹźnych dwuznacznoĹci, ktĂłre nie dajÄ
o sobie zapomnieÄ na dĹugo po seansie.