PROJEKT X. Science fiction, które poprzedziło „Johnny’ego Mnemonica” i „Pamięć absolutną”
Alfred Hitchcock, Robert Zemeckis i John Waters – to tylko niektórzy z wielbicieli dokonań Williama Castle’a, autora filmu Projekt X. Rok 2118. Stany Zjednoczone Ameryki Północnej są czymś na kształt wojskowej dyktatury. Nie ma już organicznej uprawy roślin, wyeliminowano przestępstwa, a z powodu przeludnienia rozród jest ściśle kontrolowany przez rząd. Jedynym poza USA światowym supermocarstwem jest […]

Alfred Hitchcock, Robert Zemeckis i John Waters – to tylko niektórzy z wielbicieli dokonań Williama Castle’a, autora filmu Projekt X.
Rok 2118. Stany Zjednoczone Ameryki Północnej są czymś na kształt wojskowej dyktatury. Nie ma już organicznej uprawy roślin, wyeliminowano przestępstwa, a z powodu przeludnienia rozród jest ściśle kontrolowany przez rząd. Jedynym poza USA światowym supermocarstwem jest Sino-Azja (nowa nazwa Chin). Podczas powrotu z tajnej misji amerykański szpieg Hagen Arnold wysyła do swoich przełożonych tajemniczą wiadomość o niebezpieczeństwie, jakie grozi Zachodowi ze strony Wschodu, a potem cudem unika śmierci w katastrofie lotniczej. Wcześniej szpiegowi zaaplikowano środek przeciwko torturom, który uaktywnia się pod wpływem bólu i całkowicie wymazuje pamięć, by uniemożliwić zeznania przed oprawcami. Aby wydobyć z Arnolda cenne informacje, naukowcy posługują się holograficzną maszyną do odczytu pamięci, a gdy to nie pomaga, tworzą inscenizację lat 60., w której umieszczają szpiega – historyka z pasją do XX wieku – i wyposażają go w nową tożsamość. Mechanizm odgrywania roli w kontrolowanym środowisku ma bowiem ujawnić wiedzę głęboko ukrytą w podświadomości Arnolda.
William Castle (1914–1977) był kimś w rodzaju Rogera Cormana – nadproduktywnym reżyserem, scenarzystą i producentem (okazjonalnie też aktorem), który specjalizował się w niskobudżetowym, masowo kręconym kinie klasy B. Referencje miał niezgorsze: zrazu terminował u Harry’ego Cohna z wytwórni Columbia, potem asystował Orsonowi Wellesowi przy Damie z Szanghaju (1947), ale głównie pracował na własny rachunek, realizując niezliczone westerny, kryminały i horrory (tylko w latach 50. wyreżyserował 25 filmów!), takie jak Dom na Przeklętym Wzgórzu (1959) i Trzynaście duchów (1960). Do historii przeszły też nietuzinkowe sposoby promocji wymyślane przez Castle’a: kinowe fotele wibrujące podczas seansów, fosforyzujące nadmuchiwane szkielety unoszące się nad głowami widzów, specjalne okulary umożliwiające zobaczenie na ekranie dodatkowych elementów, a nawet – na długo przed podobnym numerem w Czarnym Lustrze – pozostawienie widzom wyboru jednego z dwóch zakończeń filmu i wypłata odszkodowania w wysokości tysiąca dolarów rodzinie osoby, która umarłaby ze strachu podczas seansu.
W drugiej połowie lat 60. Castle chciał nakręcić horror na podstawie powieści Dziecko Rosemary Iry Levine’a, namówił nawet dyrekcję studia Paramount Pictures do zakupu odpowiednich praw, ale filmu ostatecznie nie nakręcił: miał reputację twórcy kina niskobudżetowego, a wytwórnia chciała przeboju klasy A, więc na jego miejsce wskoczył Roman Polański, a sam Castle został producentem Dziecka Rosemary (1968) i mignął w jednej ze scen (mężczyzna stojący przed budką telefoniczną). W tym samym czasie postanowił też zekranizować dwie powieści brytyjskiego autora L.P. Daviesa: The Artificial Man i Psychogeist w ramach jednego filmu według scenariusza Edmunda Morrisa – i tak powstał Projekt X. Z powodu ograniczonego budżetu uniemożliwiającego zastosowanie drogich efektów specjalnych, Castle nawiązał współpracę ze studiem Hanna-Barbera (tego od Flinstone’ów i Misia Yogiego), które przygotowało szereg sekwencji animowanych, m.in. rejs łodzią podwodną i lot futurystycznym odrzutowcem. W filmie wykorzystano też inne efekty: falujący obraz, podwójną ekspozycję, monochromatyczne barwy, ujęcia w negatywie itd.
Należy uczciwie przyznać, że te techniki wyglądają dziś już przestarzale, podobnie zresztą jak ukazane w filmie olbrzymie komputery ze świecącymi lampami i przezroczyste plastikowe hełmy oraz obcisłe wdzianka wojskowych. Wszystko w Projekcie X wygląda dość tanio i naiwnie, ale nie powinno to odciągać uwagi od społeczno-politycznej treści filmu, która jest zaskakująco ważka, a może nawet i całkiem aktualna. Projekt X stanowi nie tylko komentarz na temat burzliwych lat 60., ale i swego rodzaju ostrzeżenie na przyszłość. W jednej ze scen naukowcy oglądają kroniki filmowe i archiwalną prasę z lat 1965–68: demonstracje, zamieszki, brutalność policji, zabójstwa, napady na banki, epidemie, wypadki drogowe. Dla odmiany w USA A.D. 2118 takich zjawisk już nie ma, ale nie ma też domów jednorodzinnych, własności prywatnej i naturalnej produkcji żywności. Jest za to przeludnienie, kontrola populacji, wyczerpująca praca w gigantycznych fabrykach, zaawansowana i etycznie wątpliwa inżyniera genetyczna oraz nowa zimna wojna między USA a Chinami. Rządzą skretyniali wojskowi, a bezwolni naukowcy wykonują ich rozkazy.
Najdonośniej wybrzmiewa w filmie Castle’a inny wątek (choć powiązany ze wspomnianymi wcześniej): utrata kontroli nad własnym życiem i przejęcie jej przez władzę. Jednostka w Ameryce XXII wieku jest całkowicie podporządkowana rządowi, który wprowadza przymusową sterylizację, decyduje o możliwości posiadania i liczbie potomków, zamraża ludzi (co przypomina „półżycie” w Ubiku Philipa K. Dicka), manipuluje ich pamięcią dla własnych celów, a jeżeli zachodzi taka potrzeba, wszczepia im nową tożsamość, tutaj określaną jako „matryca” – matrix. Skojarzenia z tetralogią Wachowskich z lat 1999–2021 nasuwają się same, ale Projekt X sprawia wrażenie wzoru i dla innych filmów: motyw „idealnego” społeczeństwa zostanie rozwinięty w Człowieku demolce (1993) Marco Brambilli; koncepcja szpiegostwa i informacji wydobywanych z podświadomości znajdzie się w Johnnym Mnemonicu (1995) Roberta Longo i Incepcji (2010) Christophera Nolana; z kolei wątek tworzenia sztucznej rzeczywistości dla nieświadomego figuranta powróci w Pamięci absolutnej (1990) Paula Verhoevena oraz w Truman Show (1998) Petera Weira.