MAŁA SYBERIA. Co tkwi w ludziach, a jest z kosmosu? [RECENZJA]
W 2008 roku Dome Karukoski nakręcił Dom mrocznych motyli, sugestywne przedstawienie, jak ludzkie emocje potrafią być skomplikowane, bolesne i odciskające piętno na fizycznych wydarzeniach nie tylko tych, którzy je przeżywają. W 2025 Dome Karukoski znów spróbował, tym razem skupiając się na dorosłych bohaterach, skonstruować dowcipno-gorzki świat uczuć, z którymi nikt przy zdrowych zmysłach, w granicach […]
![MAŁA SYBERIA. Co tkwi w ludziach, a jest z kosmosu? [RECENZJA]](https://film.org.pl/wp-content/uploads/2025/03/Mala_Syberia_1.jpg)
W 2008 roku Dome Karukoski nakręcił Dom mrocznych motyli, sugestywne przedstawienie, jak ludzkie emocje potrafią być skomplikowane, bolesne i odciskające piętno na fizycznych wydarzeniach nie tylko tych, którzy je przeżywają. W 2025 Dome Karukoski znów spróbował, tym razem skupiając się na dorosłych bohaterach, skonstruować dowcipno-gorzki świat uczuć, z którymi nikt przy zdrowych zmysłach, w granicach swojej normalności, nie umie sobie poradzić. Czy wyszło tak dobrze jak w przypadku Domu mrocznych motyli? Niestety nie, chociaż niewątpliwie potencjał był o wiele większy ze względu na wykorzystany główny motyw z meteorytem oraz ciekawe połączenie kilku gatunków filmowych. Czy to oznacza, że nie polecam Małej Syberii? Absolutnie nie, wręcz przeciwnie. Ona na tle Domu mrocznych motyli tylko wygląda słabiej, ale bez tego odniesienia to nadal nietuzinkowy film, który potrafi zaintrygować. W kinematografii europejskiej fińskie i islandzkie kino jest jedyne w swoim rodzaju, odważne i zaskakujące, a przy tym dowcipne, nawet jeśli opowiada o skrajnie trudnych uczuciach.
W przypadku Małej Syberii świetnym pomysłem wydaje się właśnie ów główny motyw meteorytu. Spada on w pobliżu niewielkiego fińskiego miasteczka, którego społeczność zna się na wskroś dobrze, niekoniecznie w tym pozytywnym sensie, chociaż pozory udaje im się zachować. Pojawienie się jednak przybysza z kosmosu, nawet jeśli nie jest istotą żywą, zapoczątkowało nieodwracalne zmiany. Meteoryt jest wiele wart, jednak jak na ironię zostaje umieszczony w prawie niestrzeżonym muzeum. I wtedy się zaczyna. Interesuje się nim wiele osób, w tym miejscowy pastor, główny bohater produkcji. Ten jednak nie chce go ukraść, lecz upatruje w nim daru dla miejsca, którym się opiekuje. Nie wszyscy tak myślą. Chciwość ludzka obnaża wiele innych antagonizmów. Pastor nie miał pojęcia ani o nich, ani o swoich możliwych reakcjach, gdy meteoryt faktycznie będzie zagrożony. Akcja Małej Syberii nie prze do finału w zastraszającym tempie, raczej wolno prezentuje widzom kolejne postaci, rozciąga nici wydarzeń, aż do nietuzinkowego i szalonego zakończenia. Warto na nie czekać, chociaż zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy zniosą tę niemrawość zawiązywania akcji. Stopień wiwisekcyjności filmu jest jednak duży. Nie aż tak przerażający jak w Domu mrocznych motyli, ale dotykający wrażliwych emocji, zwykle przykrytych sferą niewygodnego milczenia. Już pierwsza scena seksu między pastorem i jego żoną oraz otwartość pokazania ich dbałości o spermę za pomocą pluszaka, żeby nic się nie zmarnowało, świadczy o odwadze reżysera w prezentacji tabu. A nie tylko o seks w Małej Syberii przecież chodzi. Jest jeszcze osadzenie człowieka w regułach społecznych, religii, konfrontacja jego natury z prawem itp. Jakie te relacje są wątłe, zdaje się mówić reżyser. Jak niewiele wystarczy, żeby człowiek wrócił do stanu pierwotnego – wystarczy zabrać mu światło i pieniądze na jedzenie.
Amoralność – to tkwi w ludziach, a jest z kosmosu, bo kosmos rządzi się podstawowymi prawami, nie jest ideologiczny ani kulturalny. Meteoryt tylko stał się zapalnikiem, żeby obudzić w lokalnej społeczności potrzebę pokazania radykalnej wolności, wyzwolenia się z oków, tylko czego. To zręczne pytanie jest skierowane właśnie do widzów. A odpowiedź wydaje się bardziej gorzka niż szczęśliwa oraz budująca. Zamiast meteorytu z powodzeniem można podstawić przeróżne inne zapalniki, bardziej realne, więc nie aż tak symboliczne. W finale tej filmowej, ale i naszej historii najważniejsza jest jednak… miłość? Może nie tak do końca, bo to raczej chwilowy stan chemicznego omamienia, ale za to przyjaźń i odpowiedzialność, które również są pierwotne. Tak więc Mała Syberia to przypowieść moralna, niespieszna, lecz jakże konkretna we wnioskach.