THE DAMNED. Piękny, lecz pusty horror ludowy
The Damned jawi się niczym skrzyżowanie Wstrzymaj oddech (2024) Karrie Crouse i Willa Joinesa oraz miniserialu Na wodach północy (2021) Andrew Haigha. Akcja toczy się nad bliżej niezidentyfikowaną arktyczną zatoką w drugiej połowie XIX wieku. Po śmierci męża Eva zarządza małą osadą rybacką położoną na skutym lodem pustkowiu. Jej załoga składa się z kilku młodych […]

The Damned jawi się niczym skrzyżowanie Wstrzymaj oddech (2024) Karrie Crouse i Willa Joinesa oraz miniserialu Na wodach północy (2021) Andrew Haigha.
Akcja toczy się nad bliżej niezidentyfikowaną arktyczną zatoką w drugiej połowie XIX wieku. Po śmierci męża Eva zarządza małą osadą rybacką położoną na skutym lodem pustkowiu. Jej załoga składa się z kilku młodych mężczyzn, którymi dowodzi starszy sternik Ragnar; w zabudowaniach mieszka również służąca Helga. Zima jest sroga, połowy są niezbyt obfite, a zapasy jedzenia ciągle się kurczą, zmuszając mieszkańców osady do jedzenia przynęty. Pewnego dnia Eva i jej ludzie są świadkami katastrofy: na nieodległych skałach zwanych „Zębami” rozbija się statek. Trzeba podjąć szybką decyzję, czy pomóc ewentualnym ocalałym. Zdając sobie sprawę z ograniczonych zasobów, Eva niechętnie decyduje, że należy pozostawić rozbitków własnemu losowi i przeczesać okolicę w poszukiwaniu ładunku z zatopionego statku. Ekspedycja kończy się tragicznie, na domiar złego w osadzie zaczynają dziać się przerażające rzeczy; przesądna Helga jest przekonana, że duch jednego ze zmarłych powrócił jako mściwy nieumarły – draugr.
Kiedy gdzieś przypadkowo przewinął mi się tytuł The Damned, pomyślałem, że to może kolejny po Don’t You Wish That We Were Dead (2015) Wesa Orshoskiego dokument o brytyjskich pionierach punk rocka z grupy The Damned. Okazało się jednak, że jest to pełnometrażowy debiut fabularny Thordura Palssona, który wcześniej zrobił kilka krótkich metraży oraz serial The Valhalla Murders (2019). Najbardziej zainteresowało mnie to, że The Damned reklamowano jako folk horror, a mam do tego gatunku słabość. W tym przypadku twórcy (Palsson i scenarzysta Jamie Hannigan) czerpali ze skandynawskiego folkloru: draugr, nieumarły potwór przypominający nieco zombie, występuje w różnych wariantach w sagach i baśniach islandzkich, duńskich, norweskich oraz szwedzkich. Reżyser zaznaczał, że fabuła The Damned „wynika z uniwersalnego pytania, które wystawiało ludzkie współczucie na niezliczone próby w historii: czy pomógłbym obcemu, ryzykując narażeniem siebie lub bliskich? To odwieczna dynamika »my kontra oni«”.
The Damned to koprodukcja Wielkiej Brytanii, Islandii, Irlandii, Belgii oraz USA, a Palssonowi – pochodzącemu z Islandii absolwentowi brytyjskiej National Film and Television School – udało się zgromadzić na planie międzynarodową ekipę, w tym zdolne aktorki i aktorów z Australii (Odessa Young), Irlandii Północnej (Turlough Convery), Irlandii (Mícheál Óg Lane, Francis Magee), Anglii (Joe Cole, Siobhan Finneran), Szkocji (Rory McCann, Lewis Gribben), Hiszpanii (Guillermo Uria) oraz Islandii (Andrean Sigurgeirsson). Film kręcono na Islandii i tamtejsze krajobrazy w obiektywie operatora Eliego Arensona są jednym z najwspanialszych elementów The Damned: majestatyczna i równocześnie groźna panorama ośnieżonych gór i dolin oraz skalistego wybrzeża nad bezkresnym morzem. Kapitalne zdjęcia funkcjonują na zasadzie kontrastu oślepiającej bieli rozległych pustkowi za dnia oraz nieprzeniknionej ciemności chat rozświetlanych wątłym światłem świec po zmroku. To głównie zachwycająca strona wizualna kreuje atmosferę całości.
Gdyby tylko z podobną pieczołowitością zadbano o scenariusz! Cała para idzie jednak w gwizdek: niespieszne tempo, które króluje przez nieomal półtorej godziny seansu, w finale ustępuje miejsca pospiesznemu doprowadzeniu całości do końca. Zakończenie poniekąd unieważnia wszystko, co twórcy usiłowali zbudować: sprawia wrażenie nie tylko wymuszonego, ale i pozbawionego sensu w kontekście wcześniejszych wydarzeń, a w konsekwencji – całej fabuły. Na dobitkę Palsson ucieka się często do jump scare’ów i nagłych ataków przenikliwych smyczków na ścieżce dźwiękowej, a to już pachnie sztampą. Z intrygującego horroru ludowego o braku nadziei, poczuciu winy i lęku przed nieznanym The Damned rychło staje się przewidywalnym filmem grozy o szaleństwie ofiar gorączki kabinowej. Jest to więc horror wizualnie piękny, lecz pusty w środku. A jednak mimo tych zastrzeżeń widać spory potencjał drzemiący w Palssonie, któremu trzeba lepszych skryptów. Warto zatem przyglądać się dalszym poczynaniom tego reżysera.