TaĹce kuksaĹce poĹamaĹce / Chaos
JeĹli stare grzechy majÄ
dĹugie cienie, wiadomo juĹź, czemu tu tak ciemno. Korupcja w policji, konszachty u wĹadzy, narkomania i przemoc wszÄdzie indziej. Lecz oto przez labirynt szarych ulic przemyka on. Bohater? Raczej bieda-Batman w bieda-Sin City. Walker (Tom Hardy), szorstki detektyw o ciÄĹźkich piÄĹciach i posiniaczonym sumieniu, ĹźonÄ dawno do siebie zniechÄciĹ, kilkuletniÄ
cĂłrkÄ nieraz juĹź
JeĹli stare grzechy majÄ
dĹugie cienie, wiadomo juĹź, czemu tu tak ciemno. Korupcja w policji, konszachty u wĹadzy, narkomania i przemoc wszÄdzie indziej. Lecz oto przez labirynt szarych ulic przemyka on. Bohater? Raczej bieda-Batman w bieda-Sin City. Walker (Tom Hardy), szorstki detektyw o ciÄĹźkich piÄĹciach i posiniaczonym sumieniu, ĹźonÄ dawno do siebie zniechÄciĹ, kilkuletniÄ
cĂłrkÄ nieraz juĹź zawiĂłdĹ, w robocie ledwie go tolerujÄ
. ChoÄ zdarzaĹo mu siÄ kompromitowaÄ policyjny etos, ma nasz glina przydatne w fachu talenty i kontakty. Ma teĹź niestety dĹugi do spĹacenia. Gdy wiÄc ubiegajÄ
cemu siÄ o reelekcjÄ burmistrzowi (Forest Whitaker) zaginie syn uwikĹany w gangstersko-policyjnÄ
intrygÄ, smycz na szyi Walkera boleĹnie siÄ zaciĹnie. By znaleĹşÄ mĹodego, trzeba bÄdzie zejĹÄ do pĂłĹĹwiatka i opróşniÄ niejeden magazynek. KĹykcie znĂłw siÄ pozdzierajÄ
, lecz to sumienie oberwie najmocniej. Neo-noir z niskim pomrukiem Hardy'ego przeplatanym koncertem na karabiny maszynowe, a za kamerÄ
twĂłrcy "Raid", jednego z najlepszych filmĂłw kopanych XXI wieku⌠Brzmi jak przepis na arcydzieĹo gatunku? Gatunek gatunkowi nierĂłwny. Kto indonezyjskie battle royale potrafiĹ zamieniÄ w kinetycznÄ
poezjÄ, niekoniecznie poradzi sobie z wielowarstwowÄ
intrygÄ
, w ktĂłrej gĹĂłwna postaÄ ujawnia moralne dylematy, metropolia chce byÄ peĹnoprawnym bohaterem opowieĹci, a fabularnÄ
stawkÄ kreuje siÄ za pomocÄ
dialogĂłw. I rzeczywiĹcie, w "Chaosie" Gareth Evans zaledwie odbÄbnia sprawdzone tropy. SatysfakcjonujÄ
go gotowce. Wojna gangĂłw i skorumpowanych glin (z Timothym Olyphantem na czele) sprawia wiÄc wraĹźenie niepotrzebnie zawiĹej: plÄ
tanina wÄ
tkĂłw cierpi na dĹugÄ
ekspozycjÄ, w dodatku brak jej odrobiny narracyjnej kreatywnoĹci. ObejrzeliĹcie kilka kryminaĹĂłw, wiÄc Ĺźaden zwrot akcji Was nie zaskoczy. Postacie (jest ich legion) nie majÄ
historii. Ich obecnoĹci na ekranie w wiÄkszoĹci brakuje treĹci, co czyni je figurami w nudnej szachowej rozgrywce. Przy nadmiarze wewnÄtrznych monologĂłw i zdrad, ktĂłre trzeba raz po raz wyjaĹniaÄ, owa charakterologiczna nijakoĹÄ boli tym bardziej. Walker snuje z offu cynicznÄ
opowieĹÄ o szwankujÄ
cych wartoĹciach, lecz Evansowi-scenarzyĹcie do Raymonda Chandlera daleko. Brutalna mowa ciaĹa w scenach akcji mĂłwi o bohaterze ciekawsze rzeczy niĹź pokazowa niechÄÄ do ludzi i Ĺwiata przeplatana zautomatyzowanym bluzgiem. O dziwo, bez iskry napisany glina jest bardzo w guĹcie Toma Hardyâego. ImponujÄ
cy fizycznoĹciÄ
, burkliwy aktor budzi napiÄcie samÄ
niechlujnÄ
obecnoĹciÄ
. Dziki zwierz w kaĹźdej chwili moĹźe siÄ przecieĹź przebudziÄ. Scenografia nienazwanej amerykaĹskiej metropolii juĹź od drugiego planu cierpi w "Chaosie" na cyfrowÄ
sztucznoĹÄ. Ta sama syntetycznoĹÄ daje o sobie znaÄ w poĹcigach samochodowych: nakrÄconych w dzikim tempie, lecz ze staroĹwiecko rozmazanym tĹem. TwĂłrcy "GangĂłw Londynu" w rzadkich momentach (zbyt rzadkich!) udaje siÄ jednak podtrzymaÄ renomÄ poety kinetycznego konkretu. To dla tych fragmentĂłw warto "Chaos" obejrzeÄ, to na te sceny fani Evansa od poczÄ
tku czekajÄ
, to te ujÄcia zostanÄ
nam pod powiekami na dĹuĹźej. Razem ze swoimi staĹymi wspĂłĹpracownikami: Jude'em Poyerem (koordynatorem kaskaderĂłw) i Mattem Flannerym (operatorem), Evans jak nikt inny rytmizuje przemoc. Kamera jest tu peĹnoprawnym uczestnikiem makabrycznej choreografii, niemal walczy w krĂłtkim dystansie, podbijajÄ
c siĹÄ uderzeĹ, lekcewaĹźÄ
c grawitacjÄ, mieszajÄ
c pion z poziomem. KopniÄcie, unik, uderzenie, wystrzaĹy⌠CaĹa partytura wystrzaĹĂłw! Te ostatnie idÄ
w groteskowÄ
przesadÄ. Pistolety majÄ
w "Chaosie" siĹÄ bazooki, liczba naboi jest bliska nieskoĹczonoĹci, przeciwnikĂłw dziurawi siÄ jak marionetki, a sztucznÄ
krew dostarczano na plan chyba w beczkach. Ma to swĂłj urok, lecz im dalej w przemoc, tym mniej surowoĹci, realizmu i powagi. Wiadomo, Ĺźe zginÄ
ci zbÄdni, a przez grad z broni automatycznej przebijÄ
siÄ wybraĹcy. Od poczÄ
tku wiecie ktĂłrzy. "Chaos" jest dla Evansa zaledwie gatunkowym Äwiczeniem, lecz trudno go nazwaÄ byle wypeĹniaczem streamingu. Kilka zjawiskowych scen w morzu nijakoĹci nie robi wybitnego kina, ale kto wie, moĹźe wĹaĹnie dla takich scen warto oglÄ
daÄ filmy?