Wielkie majtasy do wypełnienia / Bridget Jones: Szalejąc za facetem

Film i książka "Bridget Jones" urosły do rangi pokoleniowego dzieła kultury dla wielu kobiet. Ekranizacja do dzisiaj należy do ścisłej czołówki najpopularniejszych komedii romantycznych. Naprawdę dobrze się też zestarzała: może poza wątkiem ustawicznych zmagań z wagą przekonanej o własnej otyłości, a przecież obiektywnie bardzo ładnej tytułowej bohaterki. Helen Fielding, autorka powieści,

Feb 16, 2025 - 17:56
 0
Wielkie majtasy do wypełnienia / Bridget Jones: Szalejąc za facetem
Film i książka "Bridget Jones" urosły do rangi pokoleniowego dzieła kultury dla wielu kobiet. Ekranizacja do dzisiaj naleĹźy do ścisłej czołówki najpopularniejszych komedii romantycznych. Naprawdę dobrze się teĹź zestarzała: moĹźe poza wątkiem ustawicznych zmagań z wagą przekonanej o własnej otyłości, a przecieĹź obiektywnie bardzo ładnej tytułowej bohaterki. Helen Fielding, autorka powieści, opisywała jednak to niekończące się odchudzanie z satyryczną intencją obśmiania niezdrowo szczupłego ideału kobiecej sylwetki z przełomu wiekĂłw. Tę intencję zrozumiały czytelniczki, dla ktĂłrych Bridget Jones szybko stała się symbolem normalności i odtrutką na girl boss feminizm; bohaterką, ktĂłra bezkompromisowo pokazywała, Ĺźe kaĹźda dziewczyna moĹźe być czasem Ĺźałosna, a wymarzonym facetem niekoniecznie jest stereotypowy playboy w lekko rozpiętej koszuli, tylko introwertyk w świątecznym swetrze. "Bridget Jones" była teĹź jednym z pierwszych filmĂłw pokazujących Ĺźycie singli i singielek, dokumentującym zmiany we współczesnym podejściu do związkĂłw i małżeństwa.  Odgrzanie po dwudziestu latach tak kultowej i waĹźnej dla wielu osĂłb serii to twardy orzech do zgryzienia dla twĂłrcĂłw i duĹźe buty do wypełnienia dla obsady. W najnowszą, czwartą odsłonę nie był teĹź zaangaĹźowany zespół odpowiedzialny za sukces oryginalnego tytułu, czyli reĹźyserka Sharon Maguire, pisarka Helen Fielding oraz scenarzysta Richard Curtis (współautor m.in. "Czterech wesel i pogrzebu" oraz "To właśnie miłość"). "Bridget Jones: Szalejąc za facetem" mogło poprzestać wyłącznie na odcinaniu kuponĂłw, a i tak z łatwością zarobiłoby swoje, zwłaszcza w walentykowym czasie – okazało się jednak przyjemnym, udanym powrotem. NiedorĂłwnującym dwĂłm pierwszym częściom serii, ale wciąż pełnym brytyjskiego humoru, bardzo dobrych aktorskich epizodĂłw (Emma Thompson) i ciekawych wątkĂłw nowych postaci (pan Wallaker, Roxster i dzieci Bridget), a przede wszystkim – naprawdę wzruszającym. W "Szalejąc za facetem" główna bohaterka dobiega pięćdziesiątki. Samotnie wychowuje dwĂłjkę dzieci i przymierza się do powrotu do pracy po urlopie macierzyńskim. Jej dawni adoratorzy pojawiają się juĹź tylko we wspomnieniach lub na drugim planie – mąż Mark Darcy (Colin Firth) od czterech lat nie Ĺźyje, z czym bohaterka wciąż nie potrafi się wewnętrznie pogodzić, natomiast niereformowalny podrywacz Daniel (Hugh Grant) pozostaje jej serdecznym przyjacielem i ulubionym wujkiem jej dzieci. Kiedy wreszcie Bridget Jones-Darcy, za namową doradczego chĂłru przyjaciół i znajomych materializującego się w jej kuchni, decyduje się powrĂłcić do randkowania, zabiera się do sprawy zgodnie z oczekiwaniami – czyli z doskonale nam znanym i lubianym wdziękiem słonia w składzie porcelany.  RenĂŠe Zellweger po raz kolejny z wyjątkowym urokiem (nawet jeśli na lekkim autopilocie) wchodzi w skĂłrę Bridget Jones: być moĹźe najbardziej rozczulającej i pociesznej protagonistki w całej historii komedii romantycznych. Poradniki do scenopisarstwa powtarzają jak mantrę, Ĺźe najwaĹźniejsze w projektowaniu przekonujących postaci jest zaplanowanie im ścieĹźki rozwoju. Nie zgadzam się. I w Ĺźyciu, i w fikcji ludzie nie zawsze się zmieniają, nie zawsze teĹź jako odbiorcy tego właśnie oczekujemy. Wciąż pamiętam swoje rozczarowanie późniejszymi książkami z serii o Ani Shirley, w ktĂłrych ulubiona bohaterka mojego dzieciństwa przemieniała się z rozmarzonej romantyczki w stateczną i powaĹźną matronę, tracąc całą swoją bujną osobowość. Dziękuję twĂłrcom "Szalejąc za facetem" za to, Ĺźe nie zafundowali Bridget podobnej transformacji i pozwolili jej pozostać taką, jaką pokochały ją miliony kobiet na całym świecie. Czasem sedno udanej historii nie leĹźy w tym, by wysyłać bohatera lub bohaterkę w podróş, ale by pokręcić się z nimi w kółko, pobłądzić, pobyć i polubić.  Bridget jest dokładnie taką matką, jaką mogliśmy się spodziewać, Ĺźe będzie: roztrzepaną, nieidealną, stale porĂłwnującą się z perfekcyjnymi kobietami w jej otoczeniu, a jednocześnie czułą, zaangaĹźowaną, ciepłą. "Szalejąc za facetem" nie ma szans na to, by powtĂłrzyć popkulturowy i socjologiczny fenomen pierwszej części. O ile jednak "Bridget Jones" w tak bliski wielu odbiorczyniom sposĂłb portretowała ducha wczesnych lat dwutysięcznych i codzienność singielek szukających siebie na przełomie tysiącleci, o tyle czwarta odsłona serii koi bolączki kobiet z tego samego pokolenia, ale dwadzieścia lat później. Presja na zachowanie młodego wyglądu, nierealne oczekiwania stawiane matkom, konieczność łączenia pracy zarobkowej z samodzielnym macierzyństwem, powrĂłt do randkowania po długiej przerwie i rozpadzie małżeństwa – Bridget Jones po raz kolejny jest przede wszystkim lustrem dla swoich odbiorczyń, odnajdujących w niej odbicie swoich własnych zmagań. Kiedyś bohaterka RenĂŠe Zellweger udowadniała, Ĺźe trzydziestolatka nie musi być jeszcze mężatką. Dzisiaj pokazuje, Ĺźe pięćdziesięciolatka teĹź ma prawo do miłości i zmysłowości, czy tez niezobowiązującego romansu z młodszym mężczyzną. "Szalejąc za facetem" nie jest bynajmniej wywrotowe w swojej warstwie obyczajowej (róşnica wieku między kochankami okaĹźe się ostatecznie nie do pogodzenia), ale i tak główne przesłanie wybrzmiewa w filmie czytelnie – a jest nim złoĹźona umierającego ojcu Bridget obietnica, Ĺźe bohaterka nigdy nie przestanie przeĹźywać swojego Ĺźycia w pełni.  Czy "Szalejąc za facetem" to poĹźegnanie idealne? Nie. Nie wszystkie nostalgiczne wycieczki kończą się pomyślnie, wolę teĹź pierwszą, bardziej komediową połowę filmu od drugiej, sentymentalnej, w ktĂłrej twĂłrcy prowadzą Bridget w stronę wyciskającego łzy happy endu. Czy to film, ktĂłry spełnia swoje zadanie? Jak najbardziej tak. "Bridget Jones: Szalejąc za facetem" miało być przede wszystkim spotkaniem z dawno niewidzianą przyjaciółką i powrotem do historii – oraz samej siebie – sprzed lat. Sądząc po atmosferze, jaka panowała na kinowej sali – Ĺźywych reakcjach, śmiechach, westchnieniach, a w końcu i popłakiwaniach – ten powrĂłt okazał się dla wielu pięknym przeĹźyciem.  Â