Odyseja seryjna / Mickey 17
PiÄÄ lat po Oscarze za "Parasite" Bong Joon Ho powraca z dĹugo wyczekiwanÄ
superprodukcjÄ
"Mickey 17". Mimo Ĺźe reĹźyser udowodniĹ juĹź wczeĹniej "Snowpiercerem", Ĺźe w gatunku science-fiction czuje siÄ Ĺwietnie i potrafi twĂłrczo go rozwijaÄ, opóźnienia premiery nakrÄcaĹy liczne plotki i spekulacje co do sukcesu przedsiÄwziÄcia. Wszak tak "wymÄczone" projekty rzadko siÄ udajÄ
â patrz: "Megalopolis"
PiÄÄ lat po Oscarze za "Parasite" Bong Joon Ho powraca z dĹugo wyczekiwanÄ
superprodukcjÄ
"Mickey 17". Mimo Ĺźe reĹźyser udowodniĹ juĹź wczeĹniej "Snowpiercerem", Ĺźe w gatunku science-fiction czuje siÄ Ĺwietnie i potrafi twĂłrczo go rozwijaÄ, opóźnienia premiery nakrÄcaĹy liczne plotki i spekulacje co do sukcesu przedsiÄwziÄcia. Wszak tak "wymÄczone" projekty rzadko siÄ udajÄ
â patrz: "Megalopolis" Coppoli. Po pokazie na festiwalu w Berlinie moĹźna jednak odetchnÄ
Ä z ulgÄ
, to nie ten przypadek, reĹźyser jest w Ĺwietnej formie. "Mickey 17" ma energiÄ, fantazjÄ i wartkÄ
akcjÄ, a takĹźe sporÄ
dozÄ zdrowej szydery z późnego kapitalizmu â czyli wszystko to, za co kochamy dzieĹa koreaĹskiego mistrza. Tak celnie diagnozowane przez niego wspĂłĹczesne tarcia spoĹeczne i klasowe przeniesione zostajÄ
tu w Ĺwiat kapitalizmu jeszcze późniejszego â mamy rok 2054, a ten dalej ma siÄ Ĺwietnie. PrzestaĹa wystarczaÄ mu juĹź dominacja na Ziemi, przyszedĹ czas eksportowaÄ go w kosmos. Za cel postawiĹ to sobie umoczony w politykÄ multimiliarder nazwiskiem Marshall (Mark Ruffalo), ktĂłry przygotowuje wĹaĹnie pozaziemskÄ
wyprawÄ. Do rekrutacji przystÄpuje grany przez Roberta Pattinsona Mickey. Ĺťaden z niego heros â to raczej niezbyt lotny oportunista, ktĂłry w locie upatruje szansÄ na ucieczkÄ przed spĹatÄ
ziemskich dĹugĂłw. Mimo to zostaje wybrany, aplikujÄ
c na niezbyt obleganÄ
posadÄ nazwanÄ
"expendable" (ciekawe, jak sĹowo to zostanie przeĹoĹźone na polski). PolegaÄ ma ona w gruncie rzeczy na⌠seryjnym umieraniu. Mickey wykonywaÄ bÄdzie czarnÄ
robotÄ, a gdy coĹ pĂłjdzie nie tak, drukarka 3D wyprodukuje jego kolejnÄ
wersjÄ â w tym celu jego ciaĹo zostaje zeskanowane, a wszystkie wspomnienia zdeponowane na przenoĹnym dysku. TrochÄ wiÄc jak bohaterowie "Palm Springs" umieraÄ bÄdzie po wielokroÄ, a kaĹźdy ze zgonĂłw stanowi atrakcjÄ seansu. I tak raz za razem, aĹź Mickey dojdzie do swojej siedemnastej wersji. Wtedy sprawy siÄ skomplikujÄ
. Podczas jednej z misji na planecie Nilfheim Mickey dostaje siÄ w szpony (czy raczej macki) pozaziemskich istot â sÄ
one, jak wczeĹniej w "Okjy", trochÄ obleĹne, a trochÄ jednak urocze. ZostajÄ
c uznanym za zmarĹego, personel ekspedycji "drukuje" jego kolejnÄ
wersjÄ. Kiedy Mickey 17 i Mickey 18 spotkajÄ
siÄ, zrobi siÄ naprawdÄ interesujÄ
co, bo choÄ bohaterowie wyglÄ
dajÄ
tak samo, osobowoĹci, poziom agresji czy plany majÄ
zupeĹnie róşne. ĹÄ
czy ich jednak uczucie do straĹźniczki Nashy (Naomi Ackie) i to, Ĺźe obaj stajÄ
siÄ "nielegalni" â multiplikowanie klonĂłw jest surowo karane. Pattinson Ĺwietnie wykorzystaĹ szansÄ zabĹyĹniÄcia w podwĂłjnej, a moĹźe i w nastu rolach. JeĹźeli poczÄ
tkowo jego osobliwy voice-over â wzorowany, jak przyznaĹ, na akcencie Steveâa Buscemiego z "Fargo" â moĹźe nieco zbijaÄ z tropu, ostatecznie wszystkie elementy ukĹadanki zaczynajÄ
siÄ zgadzaÄ. WidaÄ, Ĺźe aktor swobodnie czuje siÄ w konwencji sci-fi, czego dowiĂłdĹ juĹź zresztÄ
wczeĹniej rolami u Cronenberga czy Denis. DziÄki bardzo Ĺwiadomym wyborom daleko uciekĹ od dawnego emploi amanta w stronÄ mroku i przegrywu (choÄ ma na koncie i superbohaterskiego "Batmana"). Ale nie tylko na nim spoczÄ
Ĺ ciÄĹźar filmu â reĹźyser koncertowo potrafi wycisnÄ
Ä najlepsze z caĹego aktorskiego ensambleâu. KaĹźdy z jego instrumentĂłw dostaje szansÄ na popisowe solo, a jednoczeĹnie razem brzmiÄ
harmonijnie. Obsada jest tu zresztÄ
miÄdzynarodowa: Anamaria Vartolomei â rumuĹska piÄknoĹÄ znana ze "ZdarzyĹo siÄ" i "Hrabiego Monte Christo", pochodzÄ
cy z Korei nominowany do Oscara za "Minari" Steven Yeun, Australijki Toni Collette i Danielle McDonald. Sporo jest teĹź BrytyjczykĂłw: Patsy Ferran, Holliday Grainger, Thomas Turgoose, co prawda mignÄ
tylko na chwilÄ, ale to wystarczy, by zapadli w pamiÄÄ. Na oddzielne potraktowanie zasĹuguje przy tym rola Marka Ruffalo, ktĂłry po brawurowym wystÄpie w "Biednych istotach" znĂłw dowodzi, Ĺźe Ĺwietnie czuje siÄ w komediowej konwencji. ByÄ moĹźe nawet aĹź za dobrze â podejrzewam, Ĺźe w Stanach jego najnowszy wystÄp wywoĹaÄ moĹźe w krÄgach Make America Great Again falÄ hejtu, byÄ moĹźe tweeta wyĹle i sam prezydent, jak miaĹo to miejsce przy okazji "WybraĹca". Grany przez Ruffalo lider jest bowiem czytelnÄ
satyrÄ
na postacie takie jak Elon Musk czy Jeff Bezos, ich kosmiczne ambicje i kosmiczne ego; najbardziej jednak na samego Trumpa, ktĂłrego sposĂłb mĂłwienia i maniery aktor Ĺwietnie potrafi imitowaÄ; tak charakterystyczne indywidua oĹmieszyÄ jest zresztÄ
doĹÄ Ĺatwo. Ale jak z nimi wygraÄ? Pytanie to zdaje siÄ stawkÄ
filmu. "Mickey 17" ciekawie ukĹada siÄ tu z rzeczonym "WybraĹcem" â tam widzieliĹmy projekcjÄ przeszĹoĹci obecnego prezydenta, tu jego przyszĹoĹci, ale i Ĺwiata, na ktĂłry istotnie bÄdzie wpĹywaĹ. Ekranizacji powieĹci Edwarda Ashtona (wydanej w Polsce w zeszĹym roku w tĹumaczeniu PawĹa Dembowskiego) nie udaĹaby siÄ tak bardzo bez wspaniaĹej scenografii Fiony Crombie, artystki, ktĂłra wykreowaĹa teĹź Ĺwiat "Faworyty" czy "Bo siÄ boi", oraz zdjÄÄ Dariusa Khondjiego, pracujÄ
cego juĹź wczeĹniej z Bongiem przy "Okjy". Sprawili oni, Ĺźe film jest wizualnie oszaĹamiajÄ
cy, zdecydowanie skrojony pod duĹźe ekrany. Ciekaw jestem, jak sobie na nich poradzi, bo owszem, seans daje duĹźo zwyczajnej radochy, ale teĹź moĹźe okazaÄ siÄ zbyt szalony i wyrafinowany dla duĹźej publicznoĹci. TakĹźe w przesĹaniu, idÄ
cym przecieĹź w kontrze do triumfujÄ
cego w wielu miejscach Ĺwiata militaryzmu, kultu siĹy i pieniÄ
dza, powrotu do idei podboju (bÄ
dĹş kupna) kolejnych ziem. ChciaĹbym siÄ myliÄ, a jeszcze bardziej chciaĹbym, by wizja przyszĹoĹci z "Mickeya 17" nigdy siÄ nie speĹniĹa â choÄ dzieje siÄ to wĹaĹnie na naszych oczach.