Ethel Cain – Perverts
Genialny dotyk. Dziś bohaterką tego tekstu jest Hayden Silas Anhedönia, znana jako Ethel Cain – amerykańska wokalistka, producentka i modelka pochodząca z Florydy. Jest najstarszą z Artykuł Ethel Cain – Perverts pochodzi z serwisu Nowamuzyka.pl.

Genialny dotyk.
Dziś bohaterką tego tekstu jest Hayden Silas Anhedönia, znana jako Ethel Cain – amerykańska wokalistka, producentka i modelka pochodząca z Florydy. Jest najstarszą z czwórki dzieci pochodzącą z rodziny południowych baptystów. Wychowała się w bardzo religijnej rodzinie i od najmłodszych lat śpiewała w kościelnym chórze, czerpiąc garściami inspiracje z różnych gatunków muzyki chrześcijańskiej i chorałów gregoriańskich. Przeskakując w ekspresowym tempie do okresu jej dorastania – okazał się bardzo kluczowy – gdzie mając 12 lat oznajmiła swoim rodziców, że jest osobą homoseksualną, a kilka lat później opuściła kościół. Wieku 20 lat z kolei publicznie ogłosiła, że jest kobietą transpłciową, choć w jakimś niedawnym wywiadzie opisała siebie jako osobę biseksualną.
W 2017 roku zaczęła na dobre pisać piosenki pod nazwą Ethel Cain (wcześniej White Silas i Atlas), a trzy lata później wydała swoją pierwszą EP-kę „Carpet Bed”. Jeszcze w tym samym roku wypuściła minialbum „Golden Age”. W tamtym czasie dużego wsparcia udzielił jej raper Lil Aarona, co doprowadziło Amerykankę do rozmów z wytwórnią Prescription Songs i podpisania z nimi kontraktu.
Już pod osłoną wytwórni posypały się kolejne single artystki, wśród nich „Michelle Pfeiffer”, który został zauważony na liście „Billboardu”, a następnie światło dzienne ujrzał „Crush”. Oba nagrania stały się częścią jej trzeciej EP-ki „Inbred” osadzonej gdzieś na styku ambientu, folku i slowcore’u. Czujne ucho magazynu „Pitchfork” doceniło ten materiał. Co ciekawe, Caine 8 marca 2022 r. wydała cover piosenki „Everytime” Britney Spears z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet. I co było dalej?
Fani Ethel doskonale znają dalszy przebieg historii. Niestety ja dopiero teraz odkrywam jej muzykę, aż wstyd się przyznać, że wcześniej nie zauważyłem nagrań Cain. Sprawdziłem też polski Internet, a w nim? Praktycznie cicho i głucho, poza jakimś przedrukiem tekstu sprzed kilku lat w „Gazecie Wyborczej” i – ku mojemu zaskoczeniu – niedawno dodanego wpisu przez Piotra Stelmacha na jego Facebooku, w którym to niegdyś dziennikarz radiowej Trójki (dziś Radio 357) stawia odnośnie najnowszej płyty więcej znaków zapytania niż jasnych odpowiedzi, refleksji. W skrócie, przerosła go emocjonalnie muzyka Ethel (śmiech). Nie tylko jego, ale też na przykład autorkę „The Guardian”, Lisę Wright, która nie popisała się swoim tekstem i spostrzeżeniami, wystawiając „Perverts” marne trzy na pięć gwiazdek. Jakby można było tak subtelną muzykę zamknąć w siermiężnych emblematach. I zdecydowanie bliżej mi do tekstu Sashy Geffena z „Pitchfork”, gdzie przeczytałem piękne zdanie: „W tym słabo oświetlonym piekle nie ma już otwartych dróg ani marzeń o ucieczce”.
W maju 2022 roku ukazała się debiutancka płyta Caine „Preacher’s Daughter” nakładem jej własnej oficyny Daughters of Cain. I jak można wyczytać w sieci ten album koncepcyjny znalazł się w niejednym zestawieniu najlepszych wydawnictw roku. Ten fakt uruchomił falę tras, koncertów na różnych festiwalach i supportowania chociażby przed Florence and the Machine czy Mitski. W czasie kiedy pracowała nad nowym materiałem wypuszczała też pojedyncze utwory, m.in. poświęcone Palestyńczykom „Min al-Nahr” albo cover „For Sure” amerykańskiego emo zespołu American Football.
Piosenka „American Teenager” wyraża krytykę amerykańskiej kultury broni, nastrojów antywojennych oraz rozczarowanie polityką i religią. Cain sama nie dowierzała, że to nagranie dostrzegł były prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama na swojej liście ulubionych utworów roku 2022. Kontestacyjny i niespokojny duch Amerykanki wciąż w niej mocno wrze – i bardzo dobrze – czego przejawem były jej rozmaite apele, posty w sieci wycelowane w byłego już prezydenta Joe Bidena, gdzie zachęcał do zabójstwa Bidena za zatwierdzenie przez niego sprzedaży broni Izraelowi za miliard dolarów. W jednym wywiadów tak to komentowała: „Czuję się, jakbym łykała pigułki na szaleństwo, mieszkając w Ameryce w dzisiejszych czasach. Miliarderzy i politycy powinni być wieszani na ulicy, bo co się dzieje do cholery. I nie możemy nawet zrobić rewolucji, ponieważ nasze terrorystyczne wojsko zmiażdżyłoby nas w mgnieniu oka, gdybyśmy spróbowali się zbuntować”. Podejrzewam, że teraz ją zalewa krew – mnie tak – kiedy patrzy na komunikaty z ostatnich dni w związku tym, co mówi szaleniec – prezydent Donald Trump odnośnie Strefy Gazy, Palestyńczyków i w jaki układ zamierza wejść z premierem Izraela, Binjaminem Netanjahu. Zresztą wiemy, co myśli Cain o Trumpie: „Jeśli głosowałeś na Trumpa, mam nadzieję, że pokój nigdy nie będzie ci dany”.
Później Cain zaangażowała się mocno w sprawę po aresztowaniu Luigiego Mangione, podejrzanego o zabójstwo dyrektora generalnego UnitedHealthcare Briana Thompsona. W sieci stworzyła serię relacji na Instagramie, w których opowiadała się za zabijaniem dyrektorów generalnych w celu wprowadzenia zmian, używając hashtagu #KillMoreCEOs.
Zostawmy może politykę, bo jest jej cholernie dużo w naszym życiu, nieustannie wylewają się zewsząd strumienie przerażających newsów informacyjnych, a niekiedy kompletna medialna cisza zamieniana w haniebną rutynę. Wystarczy tylko wymienić pierwsze „lepsze” wydarzenia: uwolnienie kolejnych Izraelczyków przez hamasowców, wciąż ginący mieszkańcy Ukrainy czy zaostrzona krwawa wojna domowa w Demokratycznej Republice Konga, gdzie jak wiemy w 2024 roku doszło do ludobójstwa. A czy o tym ostatnim wydarzeniu było/jest głośno np. w Polsce? Nie!
Oddajmy się lepiej nowej muzyce Cain w postaci płyty „Perverts”, która ukazała się dokładnie 8 stycznia. Mówi o niej sama autorka jako pobocznym wydawnictwie zaplanowanej trylogii, gdzie pierwsza jej część to wspomniany wcześniej debiutancki krążek „Preacher’s Daughter”. Podczas pracy nad nowym materiałem przyznaje, że miały na nią duży wpływ opowiadań Donalda Raya Pollocka. Sama przed wydaniem „Perverts” opublikowała swoje opowiadanie „The Consequence of Audience” będące niejako sugestywną odpowiedzią Cain na złośliwe memy fanów inspirowane piosenkami z „Preacher’s Daughter”. W nowych kompozycjach gra na wszystkich instrumentach i oczywiście śpiewa, sama też zmiksowała materiał.
Dostajemy od Caine prawie 90 minut muzyki, rozdygotanej, skupionej i surowej, obok której ciężko przejść obojętnie. Tytułowy „Perverts” zaczyna się od dronowych, chłodnych sopli industrialnego dark ambientu z domieszką zniekształconej struktury lo-fi nagrania chrześcijańskiego hymnu z XIX wieku „Nearer, My God, to Thee”. Niesamowite jak z tego stalkerowego wyjałowionego pejzażu w postaci pojedynczego dronu w pewnym momencie wyrasta emocjonalny, ciepły ambient. I gdzieś w oddali słyszymy tylko dwa powtarzane wersety: „Niebo opuściło masturbatora” i „To się zdarza każdemu”. Nie bez przypadku płynął do nas takie komunikaty, bo jak wiemy z opisu treść „Perverts” koncentruje się na sposobach perwersji. Aksamitnie-chropowata barwa głosu Cain obezwładnia w „Punish” nie tylko emocjonalnie, ale też przekazem, gdyż chodzi o pedofila, który został postrzelony przez ojca swojej ofiary. Slowcore z narastającą cyfrowo-gradientową magmą noise’u i przesterów w najlepszym wydaniu. Fani Low czy Codeine będą zachwyceni. I nie tylko tym jednym fragmentem.
Minimalistyczne, ciągnące się eksperymentalne pasma dronów w „Housofpsychoticwomn” z pięknie wszytymi delikatnymi wokalizami Ethel. Fragment powstał na cześć książki Kanadyjki Kier-La Janisse zatytułowanej „House of Psychotic Women: An Autobiographical Topography of Female Neurosis in Horror and Exploitation Films”. W tej psychotycznej motoryce – bliskiej Nurse With Wound, Throbbing Gristle – drgają podskórnie słowa „Kocham cię” i „Tak” wypowiadane niskim głosem. W „Vacillator” wracamy do slowcore’u i dodatkowo dostajemy zastrzyk sporządzony z avant-country’owej zawiesiny z minimalistyczną produkcją. Bonnie ”Prince” Billy powinien rzucić uchem, jak można przefiltrować avant-country i nie popaść w saloonową cepelię. To też jedyny utwór Ethel, w którym słyszymy perkusję. Dochodzi tu kolejny raz głos Cain i jego ogromna dojrzałość zawinięta w grube warstwy emocji, eteryczne moce. Trudno uwierzyć, że ta dziewczyna ma dopiero 26 lat.
Jeśli nadal nie czujecie, że macie do czynienia z wielką artystką, to sądzę, że kompozycja „Onanist” uniesie Was parę centymetrów. Dodam, że ten utwór nawiązuje do masturbacji, a z drugiej strony do poematu „Inferno” Dantego Alighieri. Muzycznie powstało połączenie siły noise’owego Low, BIG|BRAVE i elektronicznych plam Grouper, z tą zasadniczą różnicą, że czyni to jedna osoba i po swojemu! Płynnie i wręcz niezauważalnie dochodzimy do wtopienia się w najdłuższy fragment „Pulldrone” zbudowany na spoken wordzie i posępnie świdrującym dronie. Natknąłem się na porównanie tego utworu do muzyki grupy Lankum. U mnie myśli lgną do La Monte Younga, a bardziej współcześnie do mrocznego oblicza twórczości szwajcarskiego skrzypka Tobias Preisiga czy zespołu La Tène. Caine tekstowo nawiązuje tu do pisarza Harlana Ellisona i eksploruje własną koncepcję filozoficzną „12 filarów symulakrum” zainspirowaną Jeanem Baudrillardem.
Dwie kolejne instrumentalne kompozycje „Etienne” i „Thatorchia” nie zamierzają nas wypuścić z objęć ciekawości. W „Etienne” prowadzi narrację zakurzony, delikatnie modyfikowany fortepian w duchu lo-fi – poruszające akordy w połączeniu z gitarą akustyczną i nieoczywistą elektroniką razem odcinają dopływ rzeczywistości. Miałem wrażenie, jakby miał się pojawić za chwilę głos Jasona Moliny jako Songs: Ohia. „Etienne” mógłby być częścią genialnej płyty Moliny „Ghost Tropic”. To nagranie zamyka monolog mężczyzny, który ma myśli samobójcze i „nie chce już umierać” po nieudanej próbie. Zaskoczeń ciąg dalszy, bo szorstka „Thatorchia” przynosi post-rock z najlepszych czasów Sigur Rós i migoczące powieki shoegaze’u. Tylko zaznaczam, że nie wprost, bez kalkowania i nawiedzania wypalonych pomników gatunkowych. Kulminacja, napięcie sięga emocjonalnych wzgórz aż do końcowego wyciszenia w przejmującym utworze „Amber Waves” z nawiązaniem do wiersza „America the Beautiful” i filmu „The Reflecting Skin”. Tylko gitara akustyczna, głos, elektronika, gitarowe przestery a w żyłach ściskająca gardło opowieść Cain: „Diabeł, którego znam, jest diabłem, którego pragnę”. Momentami miałem wrażenie jakby ktoś kazał członkom The Cure przełączyć się na slowcore.
Wszyscy znający debiut Amerykanki „Preacher’s Daughter” będą totalnie skonsternowani tym, co usłyszą na „Perverts”. Ten fakt pokazuje, że mamy w uszach i sercach artystkę o niezwykłej rozpiętości. I według mnie, niewiele można dodać mądrych słów po wybrzmieniu ostatnich dźwięków tej płyty, żeby nie popaść w banalne głupoty utkane z wiotkich porównań czy emocjonalnych wykwitów. Warto dać wyraz temu, że to szalenie intymna wypowiedź osoby, która ma za sobą bardzo religijną przeszłość, a dzięki „Perverts” kanalizuje swój wewnętrzny konflikt odnośnie seksualności, ale też szerzej, uderzając w sztywne formy na linii: zakazy, i jak powinno być w oczach ogółu, na przykład w obrębie danej społeczności, a które to ograniczenia (w sensie braku odpowiedniej edukacji, emocjonalnego zaopiekowania) w konsekwencji doprowadzają do wypaczeń, dewiacji na tle seksualnym. Niemniej już pozostawiam do własnej oceny, to z czym się spotkacie sam na sam włączając „Perverts”. Ja tymczasem pobędę sobie w ciszy, by poczuć to ogromen echo emocji.
Daughters of Cain | styczeń 2025
Strona Ethel Cain: https://www.daughtersofcain.com/
FB: https://www.facebook.com/mothercain/
Artykuł Ethel Cain – Perverts pochodzi z serwisu Nowamuzyka.pl.